Przedstawiamy finalistów V Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „O Złotą Pszczołę”
Jest laureatką wielu ogólnopolskich i międzynarodowych konkursów literackich m.in. o laur „Czerwonej Róży” w Gdańsku, im. J. Śpiewaka w Świdwinie, „O Rubinową Hortensję” w Piotrkowie Trybunalskim czy H. Poświatowskiej w Częstochowie, Małopolskiej Nagrody Poetyckiej „Źródło”. Wydała tomiki wierszy : „Włamanie do” (Zgorzelec 2002),
„Miasteczka” (Bialystok 2004) i „Reportaże z aukcji” (Turek 2007) i „Wszystkie jesteśmy Ingrid Bergman”, Liberum Arbitrium 2007 , „Po wszystkim” (TAWA, Chełm 2009) i „Syta cisza” (Będzin 2014) wydany w ramach Nagrody Głównej Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. W. Sebyły w Będzinie oraz „Przestrzenie” (Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2016).
Wiersze ukazały się w kilkudziesięciu antologiach i almanachach, publikowała na łamach wielu periodyków literackich: „Autograf”, „Tytuł”, „Rita Baun”, „Czas kultury”, „Okolica Poetów”, „Obrzeża”, „Topos”, „Odra”, „Arterie” czy „Poezja Dzisiaj”.
Pracuje jako nauczycielka w I Liceum Ogólnokształcącym i Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Turku.
Poniżej wiersz z przysłanego na konkurs tomu:
O poranku
Las z oddali przypomina gradową chmurę, z bliska wciąga
w rytm stukania dzięciołów. Bursztynowe nici żywicy zsuwają się
w wysokie trawy jak lniana halka. Zarośla przyciągają dzikim czosnkiem
i ziołami. Wśród coraz mocniejszych aromatów wabią wyobraźnię
grą odcieni aż po topniejące niebo nad tym jeszcze spokojnym,
grynszpanowym morzem. W bezruchu zastygł jastrząb, a potem szelesty,
trzepotania i chwila milczenia po dramacie zająca. Tętnią spłoszone sarny,
strząsając krople rosy z dzikich leszczyn.
Drzewa coraz intensywniej dotyka wiatr. Każde zaczyna śpiewać inaczej;
szmer brzóz, drżenie osik, skrzypienie dębów i szum świerków.
Malachitowe piano gwałtownie wypełnia przestrzeń. Fortissino dziupli,
czerpiącymi całymi płucami powietrze. Kalafonia zięb, trznadli i drozdów;
rozkrzyczały się waltorniami, puzonami i tubami. Sosnowy zagajnik
wspina się na wysokie „C”. Glissando przechodzenia
jednego dźwięku w drugi.
Pod uderzeniami zielonej perkusji zakotłowały się ostatnie mgły.
Na dobre otworzyły ścieżki, żeby po tej malachitowej liturgii ruszyć z kobiałkami
na pierwsze grzyby i jagody. Akompaniament ptaków i gałęzi pozwala nam
dogłębnie wtopić się w seledynowe młodniki i miętowe polany.
Wołać po imieniu ziemię, stać się naturalnym organem kniei,
żeby po wewnętrznej nocy nie został żaden ślad.